Ci ostatni, często nieświadomi tego, co się wokół nich dzieje ufają, że znajdują się w lepszej sytuacji od nas.
Szczególnie dobrze, widać to na przykładzie Szwecji. Do dzisiaj wielu Polaków jest przekonanych o tym, że strategia walki z COVID-19 przyjęta przez szwedzkie władze okazała się dla mieszkańców tego kraju najmniej uciążliwa i pozwoliła przedsiębiorcom, na prowadzenie działalności i zarabianie pieniędzy.
To prawda. Szwecja jest rajem dla ludzi, których jedynym celem w życiu są pieniądze. Dlatego tylko tam, władze zdecydowały o tym, że wojnę z niewidzialnym wrogiem, mogą wygrać jedynie silniejsze jednostki.
Odporność stadna była celem — nie ochrona ludzi starszych i najbardziej narażonych na nieznany patogen. Dla nich zamiast miejsca na OIOM-ie oferowano zastrzyk morfiny. Dla paru tysięcy ludzi, pozostawionych przez swoich najbliższych w domach opieki, oznaczał początek drogi pożegnania z życiem.
Król Karol XVI Gustaw jako głowa państwa przyznał niedawno, że kraj poniósł klęskę w walce z covidem. Na słowa szczerości nie odważył się premier. Rząd bowiem nie jest przecież stworzony do tego, aby walczyć z kryzysami.
Szwedzi gorzko przekonali się o tym już w 2004 roku. Wtedy socjaldemokratyczny rząd Görana Perssona nie potrafił zorganizować szybkiej pomocy dla rodaków - ofiar tsunami w Tajlandii - którzy spędzali tam Święta Bożego Narodzenia. Ylva Johansson, obecna unijna komisarz ds. migracji była wtedy ministrem zdrowia. Pasywność rządu przyczyniła się dwa lata później do wyborczej porażki Socjaldemokratów.
Również kryzys migracyjny z 2015 roku wciąż okazuje się dla Szwecji ponad jej siły, choć rzecz jasna, nikt oficjalnie nie chce się do tego przyznać. Dowodem na to jest wzrost przestępczości, segregacja czy wysokie bezrobocie wśród imigrantów, którzy pięć lat temu, poświęcali swój cały majątek, aby dostać się do Szwecji i złożyć tam wniosek o azyl.
Dwa lata temu pożary lasów były dla Szwedów zbyt trudne do ugaszenia. Na pomoc Szwecji solidarnie wstawiło się wtedy pół Europy. W tym bohaterscy strażacy z Polski. Dopiero po zakończeniu ich misji, Szwedzi z typowym dla siebie narcyzmem przyznali, że Polacy nie tylko doskonale wykonują swój fach, ale do tego jeszcze mówią po angielsku.
Koronawirus jest niestety silniejszy nawet od nadludzi, dla których istnieje wyłącznie rzeczywistość alternatywna nieustannie kreowana przez, wiernych heglowskiej teorii nowoczesnego państwa, utopistów.
Wierzę, że w nadchodzącym roku, uwolnimy się od zagrażającej naszemu życiu i zdrowiu zarazy, czego wszystkim bez wyjątku życzę.