- Podczas naszych spotkań od lat prezentujemy utwory niestandardowe wymykające się prostym pomysłom na zasadzie, jak koncert symfoniczny, to jakaś znana symfonia. Bardzo się cieszę, że odwaga w kształtowaniu repertuaru jest jednym ze znaków rozpoznawczych orkiestry i Filharmonii na mapie nie tylko Polski, ale także daleko poza Polską - uzupełnił artysta.
Przedstawiliśmy poza dziełem Grażyny Baczewicz „Musica sinfonica in tre movimenti” nieczęsto graną „Sinfonię Antartica” angielskiego twórcy Ralpha Vaughan Williamsa, który niezwykle opisał w niej historię zdobywania bieguna przez Brytyjczyka Roberta Falcona Scotta. Niestety, skończyła się tragicznie - dodał dyrygent.
- To jest utwór, który mrozi. To zimno antarktyczne jest odmalowane tak sugestywnie, że ma się wrażenie, że tam się jest. No i z bohaterem tego utworu dzięki poezji, która zresztą była przekazana publiczności w postaci wyświetlanego tekstu, mieliśmy fantastyczną przygodę nie tylko ze szczecińskimi filharmonikami, ale także z Chórem Kameralnym Akademii Sztuki ze znakomitym solo, chodzi o śpiew bez słów - stwierdził Łukasz Borowicz.
Chór Kameralny Akademii Sztuki w Szczecinie przygotowała Barbara Halec, a partie solowe (sopran) w „Sinfonii Antartica” Ralpha Vaughan Williamsa wykonała Marta Bochenek.
Rozmowa z Łukaszem Borowiczem w magazynie „Trochę kultury” Radia Szczecin.
Zobacz także









