Łukasz Borowicz studiował dyrygenturę symfoniczno-operową w klasie prof. Bogusława Madeya (dyplom z wyróżnieniem oraz medal „Magna cum laude”) w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. W swojej Alma Mater uzyskał tytuł doktora w dziedzinie dyrygentury pod kierunkiem prof. Antoniego Wita, u którego był asystentem w Filharmonii Narodowej w Warszawie oraz u prof. Kazimierza Korda w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie.
Stał też za pulpitem dyrygenckim większości polskich orkiestr symfonicznych, m.in. wymienionych wyżej oraz światowych, m.in. Narodowej Filharmonicznej Orkiestry Rosji, Bamberger Symphoniker, Danish Radio Symphony Orchestra, Orkiestry Filharmonii Narodowej Białorusi, Cypru i Ukrainy, Pomeriggi Musicali w Mediolanie, Royal Philharmonic Orchestra, BBC Scottish SO, Konzerthausorchester Berlin, NDR Radiophilharmonie Hannover, MDR Sinfonieorchester Leipzig, Düsseldorfer Symphoniker, Sinfonieorchester der Volksoper Wien, Orchestre National Montpellier, Orkiestry Opery w Marsylii, Czech National Symphony Orchestra oraz Praskiej Orkiestry Symfonicznej FOK.
Nagrania Łukasza Borowicza ponad stu płyt zostały wyróżnione BBC Music Orchestral Choice, BBC Music Opera Choice, trzykrotnie Diapason d’Or oraz dwukrotnie nagrodą „Fryderyka”. Były również nominowane do Midem Classical Awards i Preis der Deutschen Schallplatenkritik.
Na tle innych dyrygentów wyróżnia go zainteresowanie mało znanym repertuarem. Wydobył z zapomnienia opery takie jak m.in. „Monbar, czyli Flibustierowie” Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, „Bezdomna jaskółka” Szymona Laksa, „Flis” Stanisława Moniuszki, „Legenda Bałtyku” Feliksa Nowowiejskiego, czy „Przygoda króla Artura” Grażyny Bacewicz.
W piątek (19.02.2021) Łukasz Borowicz dyrygował szczecińskimi symfonikami. Na program wieczoru złożyły się „Preludia chorałowe” Wojciecha Kilara, Symfonia Nr 22 Es-dur Hob.I:22 „Filozof” Josepha Haydna oraz 13 Preludiów chorałowych z „Orgelbüchlein” Johanna Sebastiana Bacha w orkiestrowym opracowaniu Zygmunta Mycielskiego.
"Małą Wielką Księgę Drogi" trzeba rozpatrywać na kilku poziomach: teoretycznoliterackim, biograficzno-historycznym, wreszcie duchowo-religijnym. Najprościej, nie znaczy najlepiej, byłoby czytać tę hipisowską książkę jako „dziennik podróży” – zapis transowej i ekstatycznej przygody zarówno w głąb siebie, jak też retrospektywną, generacyjną, relację z eskapady w szaloną przeszłość pod szyldem wolnej miłości i kontrkultury. Droga, którą przemierza autor, ciągnie się niczym Route 66, ma jednak swoje prywatne zjazdy i zakręty, skręty i zajazdy, na których dzieją się niestworzone rzeczy.
Poetycki debiut książkowy Ciurloka tylko pozornie wydaje się nieco późniejszy niż późne debiuty. Nie takie konfiguracje wszak znamy. Dość wspomnieć innego Ślązaka – Kazimierza Kutza, który "Piątą stronę świata" wydał mając 81 lat, chociaż jej fragmenty publikował na łamach „NaGłosu” w 1994 roku. Szukając pośród innych „późnych” debiutantów przywołać trzeba Zbigniewa Mikołejkę, wybitnego filozofa religii, który dał się poznać jako poeta w tomie Gorzkie żale, mając 66 lat. Zatem Ciurlok nie jest ani najstarszy, ani najmłodszy. Gdyby jeszcze do tej konstelacji dołączyć Tadeusza Sławka, który po siedemdziesiątce ekspresowo wydał trzy książki z esejami ("Śladem zwierząt…", "Nie bez reszty. O potrzebie niekompletności" i "Kafka. Życie w przestrzeni bez rozstrzygnięć") i trzy pozycje translatorskie (wybory Nicka Cave’a, Emily Dickinson oraz Williama Blake’a), to okaże się, że autorzy ci, niczym The Rolling Stones, wciąż są w tra(n)sie i właśnie pakują graty, by ruszyć w kolejną podróż.
Rozmowa Konrada Wojtyły z Jerzym Ciurlokiem w niedzielę 28 lutego o 16.25. Zapraszamy.
To opowieść o naiwności ludzkiej wiary wobec polityki i prywatnych celów władzy. Historia jednostki zostaje przeciwstawiona historii wojny dwóch wielkich cywilizacji: judeochrześcijańskiej i arabskiej. Postawa dążenia do obiektywnej prawdy zostaje zaprzęgnięta w świat ludzkich rozgrywek między uczuciami a brutalną rzeczywistością. Fundamentalne pytania o fanatyzm religijny i doktrynerstwo zostają zadane przez nowe pokolenie, które jeszcze nie poczuwa się być egzystencjalnym błaznem, a już na próbę czasu zostaje wydana idea jego bohaterskiego zrywu" - czytamy na stronie internetowej Teatru Współczesnego.
Przypomnijmy Maria Sadowska pierwszy solowy album wydała w 1995 roku. "Początek nocy" to jej 12 krążek jeśli policzymy zarówno płyty solowe, jak i covery oraz soundtrack z muzyką do jej filmu "Dzień kobiet", bo Maria Sadowska to też reżyserka m.in. głośnej "Sztuki kochania". Na styczeń przyszłego roku zapowiedziano premierę najnowszego "Dziewczyn z Dubaju" w jej reżyserii. O płycie i trochę o filmie z Marią Sadowską rozmawia Marzena Szóstak.