Zaczęliśmy grać jako zespół w roku 1996 i przez kilka lat zmierzaliśmy właściwie donikąd: graliśmy w pubach, graliśmy covery The Beatles, Free, staraliśmy się wiązać koniec z końcem. Wtedy byliśmy jeszcze w college'u. Po prostu graliśmy sobie. Celem zespołu stało się natomiast zarabianie graniem na życie, bo wszyscy wiedzieliśmy, że to jest właśnie to, co robimy najlepiej. Pamiętam jak w 2000 roku rozmawiałem z naszym klawiszowcem podczas imprezy sylwestrowej i obaj zgodziliśmy się, co do tego, że następny rok będzie naszym rokiem, że będziemy pracować ciężej, że ruszymy z miejsca. Okazało się, że mieliśmy rację. W tamtym roku zagraliśmy parę koncertów w Londynie, a takim punktem zwrotnym okazał się być dziennikarz New Musical Express, który przyszedł na nasz koncert, a potem opisał nasze brzmienie jako podobne do Neila Younga i Crazy Horse. Wkrótce potem weszliśmy do studia i nagraliśmy demo. Ludzie, którzy czytali jego recenzję chcieli posłuchać naszych nagrań i tak to wszystko zaczęło się toczyć.
2 - Zanim podpisaliście kontrakt płytowy, jak powiedziałeś, graliście kilka lat ze sobą. Skąd wiedzieliście, że oto nadszedł czas, aby pójść dalej, czyli spróbować wydać płytę. Czy był taki moment, w którym poczuliście się pewni siebie?
Myślę, że początkowo byłem - jak wielu innych zresztą - w szkolnym zespole, grając, a właściwie ucząc się grać muzykę. W moim przypadku był to przede wszystkim blues. Nie słuchałem wtedy tak naprawdę dużo popu, była to raczej czarna, amerykańska muzyka: folk blues, urban blues - Sonny Boy Williamson, Sonny Terry, takich facetów. Zacząłem tak grać jako nastolatek, a ten szkolny zespół przeszedł kilka zmian i pozwolił mi dotrwać do 1968 roku. Jakieś pięć lat wcześniej zacząłem ćwiczyć granie na gitarze z kolegami w szkole.
2- Przez te wszystkie lata byłeś świadkiem rewolucji technologicznej w nagrywaniu, tworzeniu dźwięków, brzmienia, zaczynając od analogowych magnetofonów na taśmy, poprzez stoły mikserskie, aż po elektroniczne instrumenty klawiszowe, perkusje i dzisiejszą digitalizację produkcji. Czy jest coś takiego, o czym myślisz, że było naprawdę wielkim wynalazkiem, a nie tylko gadżetem?
Uważam, że każda płyta jest specjalna. A ze względu na moment, w którym była tworzona odnosi się do konkretnego przedziału czasu. I zapewne, dlatego wielu muzyków tak sądzi. Każda płyta różni się od poprzedniczki. Z tego punktu widzenia, wcześniejszy album nie brzmi jak nowa płyta. Tym razem sami zajęliśmy się częścią produkcyjną, przez co mieliśmy większy wpływ na produkt końcowy. Przez to, moim zdaniem, wykonaliśmy lepszą pracę. Nie wiem, czy tak samo będą sądzili ludzie, lecz z mojego punktu widzenia osiągnęliśmy najlepsze brzmienie ze wszystkich płyt Areny. Również oprawa graficzna należy do najlepszych jak dotychczas. Dlatego tak bardzo lubię "Contagion".
2- Czytałem, że nagraliście tak dużo materiału, że moglibyście wydać płytę podwójną. Ale ukazała się tylko jedna płyta.
Zmienił się bardzo, a w niekiedy w ogóle. Pewne zmiany są dobre, inne niekoniecznie. Do tych dobrych należy zaliczyć wyzwolenie się od sowieckiej okupacji i zdobycie wolności. Pamiętam również, że gdy Rosjanie wciąż tu przebywali, byliście wszyscy razem, nienawidziliście rządu i byliście w tym zjednoczeni. A potem przyszły pieniądze i wszyscy wystąplili przeciwko wszystkim. Każdy gonił za pieniądzem. Zresztą tak, jak na Zachodzie. A wy mieliście coś na kształt podwójnego Zachodu, ponieważ po raz pierwszy mogliście te rzeczy osiągnąć i chcieliście mieć ich dwu-, trzykrotnie więcej niż na Zachodzie. Również tych złych rzeczy.
2- A jak zmienił się w tym czasie New Model Army.