- Nie narzekamy na połączenie internetowe, na sieci komórkowe. Mamy dużo terenów dookoła miejscowości i nie powinniśmy zgadzać się, żeby to powstawało kilkadziesiąt metrów od naszych domów. Takie inwestycje powinny być wcześniej ogłaszane, a nie to jest robione pod dywanem, gdzie nikt o tym nie wie. Będziemy walczyć i szerzyć świadomość ludzi o tym, jak to jest szkodliwe - mówią mieszkańcy.
Mężczyzna, który sprzedał działkę pod budowę nadajnika twierdzi, że inwestor zapewniał go o nieszkodliwości inwestycji na zdrowie mieszkańców. - Dopytywałem inwestora czy to jest działanie szkodliwe. Zapewniał mnie, że nie i zapewniał mnie, że to nie będzie wieża, tego typu, gdzie się wszyscy ludzie boją, 5G - powiedział.
Teraz decyzję na budowę masztu telefonii komórkowej musi wydać gmina. - Ustawodawca narzuca na nas akty wyższego rzędu, których musimy przestrzegać przy podejmowaniu decyzji funkcjonując na terenie gminy, a w tym zakresie w procesie planowania przestrzennego. Jeśli wydamy negatywną decyzję, to inwestor będzie miał prawo się odwołać - tłumaczy Bogdan Jaroszewicz, wiceburmistrz Nowogardu.
Po spotkaniu włodarze gminy zapewniali mieszkańców, że będą szukać rozwiązania, żeby maszt stanął w innej lokalizacji, dalej od zabudowań.